Archiwum kwiecień 2006, strona 1


kwi 15 2006 Zmartwychwstał!!! :)
Komentarze: 3

 W ogrodzie wszystko jest ciche i błyszczy od rosy. Ponad nim niebo usiane gwiazdami – które przez całą noc czuwały nad światem – staje się coraz bardziej szafirowe, odkąd porzuciło swój granatowoczarny kolor. Jutrzenka ogarnia od wschodu do zachodu te jeszcze ciemne okolice, jak robi to morze podczas przypływu, kiedy zbliża się coraz bardziej, aby wreszcie zalać ciemny brzeg i zastąpić czernią szarość wilgotnego piasku, a skały zalać lazurem morskiej wody.

Jakaś gwiazdka nie chce jeszcze zgasnąć. Swą mleczną bielą z odcieniami szarości – jaką mają liście zaspanych oliwek wieńczących pobliskie wzgórze – spogląda, coraz słabsza, na falę jasnozielonego światła porannej zorzy. A później [gwiazda ta] tonie, ogarnięta falą brzasku jak ziemia zalewana wodą. A potem jeszcze o jedną mniej... I jeszcze o jedną mniej... i [gaśnie] jeszcze jedna... potem inna... Niebo traci swe skupiska gwiazd i tylko tam w dali, na zachodzie, zostają trzy, następnie dwie, a potem – jedna. Patrzą na ten codzienny cud, jakim jest wstający świt.

Kiedy różowe pasmo znaczy linię na turkusowym jedwabiu wschodniego nieba, tchnienie wiatru – muskając liście i trawy – mówi: „Przebudźcie się. Nadszedł dzień.” Budzi jednak tylko trawy i liście, które drżą diamentami rosy i – z powodu spadających kropli – wydają delikatny szum, [podobny do] brzmienia harfy.

Ptaki nie budzą się jeszcze ani w bujnych gałęziach wielkiego cyprysu, który zdaje się górować jak pan w swym królestwie, ani w splątanym gąszczu wawrzynowego żywopłotu, chroniącego je przed północnym wiatrem.

 Strażnicy – znudzeni, przemarznięci, drzemiący w różnych pozach – czuwają przy Grobie. Kamienne zamknięcie zostało wzmocnione na brzegach grubą warstwą wapna, jakby dla wykonania przypory. Na matowej bieli wyróżniają się podobne do dużych rozet pieczęcie Świątyni, wykonane z czerwonego wosku, odbite bezpośrednio na świeżym wapnie.

Strażnicy musieli palić w nocy ogień, bo widać popiół, a na ziemi [leżą] jeszcze nie dopalone głownie. Chyba grali i jedli, bo na ziemi znajdują się jeszcze rozrzucone resztki jedzenia oraz oczyszczone kostki. Z pewnością służyły do jakiejś gry. Są podobne do naszego domina lub do [kostek używanych] w dziecięcej halmie. Grali na prymitywnej szachownicy nakreślonej na ścieżce. Potem porzucili wszystko, szukając bardziej lub mniej wygodnych pozycji, aby zasnąć lub aby czuwać.

Nie ma jeszcze ani jednego promienia słońca. Na niebie, od strony wschodu, jest teraz całkiem zaróżowiony obszar. Coraz bardziej powiększa się on na pogodnym nieboskłonie. I ukazuje się jaśniejący meteor, przybywający z nieznanych głębin. To spadająca kula ognia, której blasku nie można znieść. Za nim – błyszcząca smuga, która być może jest tylko odblaskiem jego wspaniałości na naszej siatkówce. Z ogromną szybkością zstępuje na ziemię. Rozsiewa światło tak intensywne, tak nadzwyczajne, tak przerażające w swym pięknie, że różowy blask jutrzenki znika, pokonany tą rozżarzoną bielą.

Strażnicy podnoszą głowy, zdziwieni, gdyż wraz ze światłem dochodzi też grzmot, potężny, harmonijny, podniosły, napełniający sobą całe Stworzenie. Przychodzi z rajskich przestworzy. To „alleluja”, anielska chwała, która towarzyszy duchowi Chrystusa powracającemu w Swym chwalebnym Ciele.

Meteor spada na zamknięcie Grobu, które niczemu nie służy: odrywa je i odrzuca. Hałas napawa lękiem strażników, postawionych dla pilnowania Pana Wszechświata. Duch Pana wywołuje Swym powrotem na ziemię nowe trzęsienie ziemi, podobnie jak to uczynił, kiedy odchodził ze świata. Wdziera się w mrok Grobu, oświetla go swą nieopisaną Światłością i zastyga w nieruchomym powietrzu. Duch wstępuje ponownie w Ciało, które nie porusza się pod pogrzebowymi płótnami.

Wszystko to trwa mniej niż minutę, ułamek minuty... Tak szybkie było ukazanie się, zstąpienie, wniknięcie i zniknięcie Boskiego Światła...

„Chcę” Boskiego ducha, [wypowiedziane] do Jego zimnego Ciała, jest bezdźwięczne. Mówi to Jego Istota do nieruchomej Materii. Ucho ludzkie nie słyszy żadnego dźwięku. Ciało otrzymuje nakaz i jest posłuszne, wydając głębokie westchnienie...

Nic więcej przez kilka minut.

Pod chustą i pod całunem chwalebne Ciało na nowo przyjmuje wieczne piękno. Budzi się ze śmiertelnego snu, powraca z „nicości”, w której przebywało; zabite – odzyskuje życie. Z pewnością budzi się serce i po raz pierwszy uderza, wlewa do żył zlodowaciałą krew, która jeszcze pozostała, stwarza w jednej chwili pełną jej ilość w pustych żyłach, w znieruchomiałych płucach, w zamroczonym mózgu. Przywraca ciepło, zdrowie, siłę, myśl.

Jeszcze jedna chwila i oto nagłe poruszenie się pod ciężkim całunem... Ruch jest gwałtowny. Poruszył skrzyżowanymi rękoma i ukazuje się stojąc: dostojny, w najwyższym stopniu zachwycający, w Swej szacie z niematerialnego sukna, nadprzyrodzenie piękny i wspaniały. Powaga Go przemienia i wywyższa, a jednak pozostaje Sobą.

Oko z trudnością nadąża za tą przemianą. Teraz Go podziwia. Jakże różni się On od [tego Jezusa], który pozostał w moich wspomnieniach, kiedy był jeszcze żywy, bez ran i śladów krwi. Promieniuje blaskiem, który tryska potokami z pięciu ran i wychodzi ze wszystkich porów Jego skóry.

Robi pierwszy krok. Przy tym ruchu promienie tryskające z Jego rąk i stóp otaczają Go aureolą świetlistych ostrzy. Blask otacza Go od głowy do kraju szaty. [Głowę] okala światłość diademu, który powstał z niezliczonych ran po koronie. Nie wydobywa się już z nich krew, lecz tylko – blask. Kiedy otwiera ramiona, które miał skrzyżowane na piersiach, ukazuje się znowu obszar bardzo żywego światła. Przenika ono przez szatę, nadając Jezusowi blask słońca na wysokości serca. To prawdziwa „Światłość”, która przyjęła Ciało. Nie jest to biedna światłość ziemska, mizerna światłość gwiazd, uboga światłość słońca. To Światłość Boga. To cały blask Raju. Skupia się on w jednym jedynym Bycie. Nadaje źrenicom swój niepojęty lazur, włosom – swe złote płomienie, szatom i barwom – swą anielską jasność. Tego wszystkiego nie można opisać ludzkimi słowami. To najwznioślejszy żar Trójcy Przenajświętszej, która pochłania Swą gorejącą mocą każdy ogień Raju. Wchłania go w Siebie, aby go na nowo rodzić w każdej chwili wiecznego Czasu. To Serce Nieba. Ono przyciąga i rozlewa Swoją krew, niezliczone krople Swej niematerialnej krwi: zbawionych, aniołów i wszystkiego, co jest Rajem: miłość Boga i miłość do Boga. Tym wszystkim jest Światłość, która jest i formuje Chrystusa Zmartwychwstałego.

Gdy dochodzi do wyjścia i kiedy oko może dostrzec jeszcze coś poza Jego blaskiem, ukazują mi się dwie bardzo piękne świetlane postacie. Są jednak podobne jedynie do gwiazd przy słońcu. Jedna z nich znajduje się z jednej, a druga – z drugiej strony progu. Upadły na twarze, adorując swego Boga. On zaś – otoczony Swym światłem – przechodzi i uszczęśliwia uśmiechem. Wychodzi z grobowej groty. Powraca, by znowu stąpać po ziemi. Budzi ją radość. Cała lśni rosą, barwami traw, róż i niezliczonych kwiatów jabłoni, rozkwitłych cudem w pierwszych promieniach całującego je słońca i w Słońcu wiecznym, przechodzącym pod nimi.

Strażnicy zemdleli... Zdeprawowane potęgi ludzkie nie widzą Boga. Tymczasem czyste siły wszechświata: kwiaty, trawy, ptaki, podziwiają i oddają cześć Potężnemu, który przechodzi, otoczony blaskiem własnej Światłości oraz światłem słońca.

Jego uśmiech i spojrzenie spoczywa na kwiatach, na wznoszących się ku pogodnemu niebu gałęziach. I wszystko pięknieje. Delikatniejsze i bardziej jedwabiste stają się miliony płatków, które tworzą kwietny obłok na głową Zwycięzcy. Żywsze stają się diamenty rosy. I bardziej niebieskie staje się niebo, które odbija [blask] Jego błyszczących oczu. Weselsze jest też słońce barwiące radośnie obłoczek, niesiony przez lekki wiatr, który przybył, aby ucałować swego Króla woniami porwanymi ogrodom i pieszczotami jedwabistych płatków.

Jezus podnosi dłoń i błogosławi. Potem zaś – gdy ptaki śpiewają głośniej, a wiatr niesie swe wonie – znika mi z oczu. Pozostawia jednak radość, która wymazuje najmniejsze wspomnienie smutku, cierpienia i niepewności o jutro...

Fragment książki "Poemat Boga-człowieka", autorstwa Marii Valtorty.. warto przeczytać.. :)

Otrzyjcie już łzy płaczący, żale z serca wyzujcie
Wszyscy w Chrystusa wierzący,
weselcie się, radujcie.
Bo zmartwychwstał samowładnie,
jak przepowiedział dokładnie.
Alleluja, alleluja,
Niechaj zabrzmi - Alleluja!

 

Radosnych i owocnych świąt zmartwychwstania Pana :)

pozdrawiam

PS: Muzyczka nowa- z "Pasji".. taka chyba teraz pasująca :)

madry_ptok : :
kwi 12 2006 Rekolekcje :)
Komentarze: 10

Już po Drzewocinach.. to niby tylko 3 dni, nawet niecałe, ale jednak coś w nich jest.. rekolekcje w naszej szkole mają tą niezwykłą cechę, że wszyscy oczekują ich, a większość chce je przeżyć.. współczuję innym szkołom, bo przecież siedzenie w kościele 2h to nie to samo co nasze rekolekcje..
 Jak opisać te rekolekcje??!! Chyba najlepsze będą krótkie obrazy, jakie zapadły mi w pamięć i które będę zawsze pamiętał.. :)
-nocne czuwanie przy monstrancji.. chociaż chyba przez chwilkę zasnąłem, to jednak to było coś :)
-spacery po okolicy (lasy)
-stary cmentarz niemiecki
-witraż z Jezusem jako Pasterz
-mała, cicha droga krzyżowa dla chorych (w tym dla mnie :))
-mag w herbacie (2 razy :D)
-praca w grupach
-fochy :P
-nocne lunatykowanie :P
-rozśpiewane Msze
-karuzeeela :D
-huśtawka
-koniki :D
-I'm callin' u ("Wróbel, zamkinj się wreszcie!" - Lola :P)
-kalambury ("Francuski numerek" :D)
-charakterystyka uczniów i nauczycieli (czytaj- naśmiewanie się z siebie nawzajem)
-cytat roku- "Ewka, wyluzuj, olej starych" (Janusz do p.Kołodziejczyk :D :D)
-nieodzowny element rekolekcji- Agape (tak się pisze??), czyli kuszenie Wróbla czekoladą ;)
-rachunek sumienia- coś, co porusza serce..
-"Hadam, nie udławiłaś się jeszcze??!!" ;)
-"Szkoła uczuć", czyli pogodny wieczór ("ech, to tylko głupi, amerykański sentymantalizm.. żartuję" :P)
-opowieści o duchach i ich konsekwencje- Wróbel boi się iść do pokoju :D
-bitwy na orzeszki, czyli Wróbel obrywa ;)
-refleksja- spowiedź
-koncerty na scenie i przejście do Narnii przez drzwi na scenie ;)
-Goo Goo Dolls :D
-bóle gardła każdego ranka :(
-Ozzi, który ściął włosy... nieee, to wszystko  przez głupi sanepid!!! :D
-wielkie, śmierdzące pieski ;)

 

Podsumowując.. ja chcem jeszcze raaaaaaaz :(
No, już tylko rok ;)
Pozdrawiam, ptok

PS: Spodziewajcie się większej liczby zdjęć.. ;)

madry_ptok : :
kwi 09 2006 Rany Chrystusa
Komentarze: 3

Uczeni badający Całun doliczyli się śladów około 600 ran zadanych owiniętemu nim mężczyźnie. Najpierw był bity, o czym świadczą krwawe wybroczyny i opuchnięcia. Na lewym łuku brwiowym można zauważyć przecięcie skóry długości 6 cm, podobna rana długości 3 cm widnieje na prawym policzku. Osoba ta miała pękniętą kość nosową i opuchniętą górną wargę. Widać także, że wyrywano jej włosy z brody. Bardzo wyraźne są ślady po cierniowej koronie. Nie był to wieniec (jak często przedstawia się na obrazach), ale coś w rodzaju czepca, przykrywającego także wierzch głowy. Na Całunie można znaleźć 13 urazów na czole i 20 z tyłu głowy. Jako że boki nie są widoczne, przypuszcza się, że mogło ich być około 50—60. Bicie Jezusa rozpoczęło się już w domu arcykapłana (Mt 26,66—67; Mk 14,65). Z relacji Ewangelistów wynika, że Jezus był opluty, bity pięściami po twarzy i policzkowany. Później także żołnierze pluli na Niego i bili trzciną po głowie, przedtem założywszy na nią koronę z cierni (Mt 27,28—30; J 19,2—3).

Piłat kazał ubiczować Jezusa, licząc na to, że tłum zobaczywszy Go sponiewieranego zlituje się nad Nim (19,1). Ślady około 120 uderzeń rzymskim biczem, zakończonym metalowymi lub kościanymi kulkami, nosi postać z Całunu. Znajdują się nie tylko na plecach. Rzemienie zawijały się, raniąc także klatkę piersiową i brzuch. Jeden z biczujących (było ich dwóch) uderzał skazanego także po nogach i rękach.

Dwa duże obrzęki na plecach świadczą o tym, że osoba zawinięta w Całun niosła poprzeczną belkę krzyża (słup pionowy stał na miejscu kaźni). Nie zamieniły się one w krwawe rany, gdyż skazany — wbrew zwyczajowi — nie był nagi, ale ubrany. Dopiero na miejscu kaźni zdjęto z Niego szatę (Łk 23,33—34). Skazany musiał upadać pod ciężarem krzyża, gdyż Jego prawe kolano jest silnie potłuczone.

Na Całunie wyraźnie widać rany powstałe w wyniku ukrzyżowania. Żołnierze gwoźdźmi przebili nadgarstki Jezusa, w tzw. przestrzeń Destot. W miejscu tym znajduje się nerw pośrodkowy, uszkodzenie którego powoduje zgięcie kciuka do wnętrza dłoni. Ślad takiego odruchu widać na płótnie. Stopy skazanego przybito jednym gwoździem, nakładając lewą na prawą.

Śmierć na krzyżu następuje wskutek porażenia nerwu oddechowego, spowodowanego zwisaniem na rękach, i uduszenia. Broniąc się przed uduszeniem, ukrzyżowany próbował stawać na przebitych nogach. Na krzyżu umierało się powoli, aby więc przyspieszyć śmierć, czasami ukrzyżowanym łamano golenie. Jezus skonał po mniej więcej trzech godzinach, więc tego nie zrobiono.

Kiedy skazany już skonał, zadano mu cios w prawy bok, w kierunku serca. To typowy cios szermierczy: w walce lewy bok chroniony jest tarczą. Kształt i rozmiar rany widoczne na Całunie świadczą, że została zadana żołnierską włócznią, a oddzielenie części komórkowej krwi od składnika surowiczego wskazuje, że cios zadano osobie zmarłej...

 Dzisiaj wyjazd na rekolekcje..

madry_ptok : :
kwi 01 2006 Jan Paweł Wielki
Komentarze: 3

  Pontyfikat w liczbach

Papież Jan Paweł II był największym podróżnikiem wśród dotychczasowych papieży. W pierwszą podróż papież pojechał do Republiki Dominikańskiej, Meksyku i na Wyspy Bahama w styczniu 1979 r. Ogółem papież odwiedził jedno- lub wielokrotnie - 132 kraje oraz około 900 miejscowości, niektóre kilkakrotnie.

W podróżach spędził 586 dni. W sumie poza Włochami przebywał około 7 proc. czasu trwania pontyfikatu.

Podczas wszystkich podróży zagranicznych przebył ponad 1 650 900 km, co odpowiada ponad 30-krotnemu okrążeniu Ziemi wokół równika i trzykrotnej odległości między Ziemią a Księżycem.

Polska jest krajem, który papież odwiedził najwięcej razy - dziewięć. Siedem razy odwiedził USA, Francję - 6 razy, Meksyk i Hiszpanię - po 5 razy.

W czasie podróży zagranicznych Jan Paweł II wygłosił ponad 2400 przemówień.

Najdalszą była 32. podróż zagraniczna - na Daleki Wschód i do Oceanii (18 listopada - 1 grudnia 1986 r.), w czasie której papież przebył 48 974 km. Drugą pod względem przebytej odległości była 44. pielgrzymka - do Korei Płd., Indonezji i Mauritiusa (6-16 października 1989 r.).

Podróż na Daleki Wschód i do Oceanii była też najdłuższą, trwała - 13 dni, 6 godzin i 15 minut. Na drugim miejscu pod tym względem znajduje się pielgrzymka do Ameryki Południowej (31 marca - 13 kwietnia 1987 r.), która trwała 13 dni i 4 godziny. Na trzecim - siódma podróż do Polski - 12 dni, 11 godzin i 45 minut.

Według watykańskich statystyk, rokiem największej aktywności Jana Pawła II w Rzymie był rok 1983, kiedy to odbyło się 49 audiencji generalnych. Jednakże najwięcej osób - 1,585 mln - słuchało papieża na audiencjach w 1979 roku, więcej nawet niż podczas uroczystości Roku Wielkiego Jubileuszu Kościoła katolickiego w 2000 roku, kiedy papież przemawiał do 1,463 milionów ludzi.

Najmniej audiencji generalnych - tylko dziewięć - odbyło się w 1978 roku, kiedy to 16 października Karol Wojtyła został wybrany na papieża. Spotkał się wówczas na środowych modlitwach z 200 tysiącami wiernych.

Liczba wiernych, którzy słuchali papieża w tym roku, wzrośnie do 331,5 tys. osób. Na każde z 25 tegorocznych spotkań przypada średnio 13,25 tys. wiernych.

Podczas swojej 25-letniej posługi Jan Paweł II ogłosił 14 encyklik, 14 adhortacji, 11 konstytucji apostolskich, 43 listy apostolskie; zwołał 9 konsystorzy; mianował 232 kardynałów (łącznie z ogłoszonymi 28 września 2003 r.), w tym 10 Polaków; kanonizował 478 świętych (w tym 9 Polaków oraz dwóch świętych związanych z Polską); beatyfikował 1318 błogosławionych (w tym 154 Polaków); przewodniczył 6 zgromadzeniom generalnym zwyczajnym synodu biskupów, jednemu zgromadzeniu nadzwyczajnemu synodu biskupów, siedmiu zgromadzeniom specjalnym synodu biskupów; przyjął ponad 1350 osobistości politycznych; spotkał się z wiernymi na ponad 1020 audiencjach generalnych.

                                 ...

 Jednak to nie liczby stanowią o wielkości tego Papieża.. to raczej to, co pozostawił w naszych sercach.. A myślę, że w wielu pozostawił piętno.. i choć na codzień może tego nie da się odczuć tak łatwo, to jednak On zmienił coś w moim życiu.. i odczuwam to w takie dni, gdy wszyscy mówią o Nim, gdy w elewizji lecą filmy o Nim.. zmienił mnie, skłonił do refleksji.. nad życiem, nad przyszłością.. i choć myśli te nie są łatwe, to dziękuję Mu za nie.. Tak bardzo nam Go brakuje, ale jednak pozostawił nadzieję, że gdzieś po tym życiu spotkamy Go.. młodego, radosnego, w zniszczonych trampkach wśród ukochanej młodzieży, która była "Jego nadzieją".. i właśnie dla Niego ludzie chcą się zmienić.. dla Niego ja chcę się zmienić.. On najlepiej wskazywał drogę do Chrystua.. i nie tylko przez słowa, wypowiadane dobitnie i szczerze.. lecz również przez całe swe życie, przez siłę, radość, a w końcu pzez cierpienie...

 Kochany Ojciec Święty.. takiego Go zapamiętam:

 

 

Cytaty:

"Amen" (przed śmiercią)

"Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę."

"Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi."

Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi.
Tej Ziemi!

 

Modlitwa o beatyfikację Jana Pawła Wielkiego

Boże w Trójcy Przenajświętszej,
dziękujemy Ci za to, że dałeś Kościołowi
Papieża Jana Pawła II,
w którym zajaśniała Twoja ojcowska dobroć,
chwała krzyża Chrystusa i piękno Ducha miłości.
On, zawierzając całkowicie Twojemu miłosierdziu
i matczynemu wstawiennictwu Maryi,
ukazał nam żywy obraz Jezusa Dobrego Pasterza,
wskazując świętość, która jest miarą życia chrześcijańskiego,
jako drogę dla osiągnięcia wiecznego zjednoczenia z Tobą.
Udziel nam, za jego przyczyną, zgodnie z Twoją wolą, tej łaski,
o którą prosimy z nadzieją,
że Twój Sługa Papież Jan Paweł II,
zostanie rychło włączony
w poczet Twoich świętych.
Amen.

W niedzielę z Placu Wolności w Łodzi  o 20:00 ruszy Biały Marsz.. przyjdźmy tak licznie, jak tuż po śmierci Papieża..

madry_ptok : :