Komentarze: 9
Z jednej strony, to szkoda, że wycieczka trwała tak krótko; z drugiej zaś cieszę się, bo trzeciego dnia zaczęło już coś zgrzytać- pare dni i wszyscy bylibyśmy skłóceni. 24 godziny na dobę z tymi samymi ludźmi (nawet jeśli są wspaniali) robią swoje.
Ale nie licząc kilku beznadziejnych kłótni, to było miło. Bardzo bardzo.
A bo widoki- jakże przepiękne: góry, jeziora, lasy... raj dla oczu (i nosa.. zapachy lasu, to jest to).
A bo towarzystwo- można się było pośmiać (nawet z "M jak miłość"...).
A bo warunki- wspaniałe, polecam to miejsce.. Wisła, jak ktoś nie wie.
A bo muzyka- "ach" i "och", pokłony w stronę ustrojstwa zwanego "mp3".
A bo jedna pani jest ciocią Małysza.
A bo wszystko inne.
I co z tego, że kłóciliśmy się czasami? Że bolą nogi czy tyłki (tak tak, niestety..)? Że brzuch się odzywał bezszczelnie w nocy przed wyjzadem?
I tak zapamiętamy te pozytywne momenty, nie? Zapamiętamy mój taniec w pociągu. I rezydencję prezydenta. I oscypki z pleśnią. I ognisko, na którym śpiewałem takich "artystów" jak Doda. I wspólne oglądanie seriali wieczorami. I pokręcone ścieżki. I rozmowy o wszystkim i o niczym. I zjeżdżanie w saneczkach w takich rynnach, na szczycie góry. I walkę na kije na polanie, po ciężkiej wspinaczce. I najgorsze teledyski.
Chcę jeszcze raz!
PS: Zmiana szablonu, jak się nie podoba, to cóż, trudno.. płakać nie będę. Mi się podoba. Kropka.