Komentarze: 8
Jeszcze chyba nigdy nie miałem tak męczącego spaceru... jeśli chodzi o głowę... spierałem się z Gothardem (pozdrawiam:)) w sprawach religijnych.... jeju, jakie to trudne sprawy są!!!! Zaczęło się niewinnie... potem to już poszliśmy na całego... ja przekonywałem go do chrześcijaństwa.. no, on wcale nie zmienia wiary... ale ma wiele zastrzeżeń...
Szczerze? Do niedawna też tak miałem... chodziłem do kościoła z przyzwyczajenia, modlitwy mówiłem jak maszyna, bez zastanowienia... aż do śmierci papieża... to był swojego rodzaju punkt zwrotny... zaczęła mnie bardziej fascynować ta wiara, to wszystko, co dzieje się w kościele w każdą niedzielę... i wtedy dopadłęm tą wspaniałą książkę.. "Faustyna znaczy szczęśliwa".. świetna książka, życie świętej w formie opowiadania... macie kryzys wiary lub jej zanik? Polecam tą pozycję:).
Może to Was zdziwi, że o takich rzeczach piszę na blogu....?? Ale ja serio mam takie odczucia... że ta wiara ma sens... że to życie ma sens... że ten świat ma sens...
Pozdrawiam,
Filozoficzny Ptok